Zatorowość płucna u pacjenta onkologicznego … czy zawsze należy ją leczyć?
Skrót informacji
- Chorobę nowotworową stwierdza się u 23% klinicznie podejrzewanych o zatorowość płucną i aż 36% pacjentów, u których zatorowość płucna została rozpoznana przypadkowo. Blisko 50% przypadków zatorowości płucnej u pacjentów onkologicznych rozpoznawana jest w toku badania obrazowego wykonywanego z innych przyczyn, niż podejrzenie żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej. Problem bezobjawowej zatorowości płucnej dotyczy około 3,4% tej populacji, przy czym wydaje się być najczęstszy (blisko 9%) u pacjentów z rakiem prostaty.
- Podstawowym problemem jest rozróżnienie pomiędzy rzeczywiście bezobjawową, a mimo wszystko objawową zatorowością płucną.
- Określenie „przypadkowo stwierdzona”. Na chwilę obecną wytyczne różnych towarzystw zalecają, aby przypadkowo stwierdzoną zatorowość płucną u pacjentów onkologicznych leczyć standardowo, z zastosowaniem leków przeciwkrzepliwych.
- Ostatnie lata to walka o możliwość stosowania doustnych leków nie będących antagonistami witaminy K (NAOC). Wygodniejsze, bezpieczniejsze i równie skuteczne lub czasem skuteczniejsze niż VKA, w tak wielu innych sytuacjach klinicznych. Wyniki badania Caravaggio, Select-D i Hokusai VTE Cancer upoważniają do stosowania NOAC, w sposób szczególny rozważyć jednak należy potencjalną możliwość wystąpienia interakcji lekowych z chemioterapeutykami, oraz ryzyko wystąpienia powikłań krwotocznych, często uwarunkowane typem nowotoworu i jego stopniem zaawansowania. Jeśli to ryzyko jest wysokie, sugeruje się czasem stosowanie heparyny drobnocząsteczkowej.
W trzecim roku pandemii trudno podejmować tematy z nią nie związane. Zatorowość płucna dotyczy nie tylko pacjentów z i po infekcji SARS-CoV-2, ale to problem nawet 30% pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19, to również ciężkie, chociaż ekstremalnie rzadkie, działanie niepożądane obserwowane po szczepionkach wektorowych przeciwko COVID-19, to wreszcie poważny problem pacjentów onkologicznych. Tych ostatnich, w związku zapaścią systemu ochrony zdrowia, jaki miał miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat, będzie z całą pewnością przybywać. Onkologiczną cenę za wadliwą organizację systemu w czasie pandemii będziemy płacić w ratach rozłożonych na najbliższe lata.
Tymczasem chorobę nowotworową stwierdza się u 23% klinicznie podejrzewanych o zatorowość płucną i aż 36% pacjentów, u których zatorowość płucna została rozpoznana przypadkowo. Co więcej, blisko 50% przypadków zatorowości płucnej u pacjentów onkologicznych rozpoznawana jest w toku badania obrazowego wykonywanego z innych przyczyn, niż podejrzenie żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej. Metaanaliza blisko 30 tysięcy pacjentów onkologicznych wykazała, iż problem bezobjawowej zatorowości płucnej dotyczy około 3,4% tej populacji, przy czym wydaje się być najczęstszy (blisko 9%) u pacjentów z rakiem prostaty.
Wiemy, że powikłania zakrzepowo-zatorowe, obok zakażeń i progresji choroby podstawowej, to jednak z trzech głównych przyczyn zgonów pacjentów onkologicznych. Czy więc bezobjawową, stwierdzoną przypadkowo, zwłaszcza obwodową zatorowość płucną u pacjentka onkologicznego leczyć czy nie>