Artur Mamcarz
prof. dr hab. n. med.
Artur Mamcarz
Marcin Wełnicki
dr n. med.
Marcin Wełnicki
Data publikacji 22.01.2021
Czas czytania ok. 8 min

Zaczniemy podobnie jak miesiąc temu. W chwili, gdy rozpoczynamy pracę nad tym krótkim artykułem (11.05.2020), według danych ze strony www.worldometers.info na świecie potwierdzono ponad 4 mln zakażeń koronawirusem. Ponad 280 tysięcy osób zmarło. Jednocześnie jednak ponad 1,5 miliona wyzdrowiało, a spośród blisko 2 400 000 aktywnych przypadków jedynie 2% znajduje się obecnie w stanie ciężkim lub krytycznym. Obecnie, mając na uwadze tylko zakończone procesy chorobowe, umieralność związana z COVID-19 szacowana jest na około 16%. Pojawiają się już jednak analizy sugerujące, że po uwzględnieniu rzeszy bezobjawowych pacjentów, odsetek też ulegnie znacznej redukcji. Otwartym pytaniem pozostaje jednak, ile osób spośród tych, które zmarły, zmarło rzeczywiście z powodu wirusowego zapalenia płuc, a ile z powodu udaru mózgu, zawału serca i innych „klasycznych” ostrych stanów. I czy to ma rzeczywiście znaczenie, czy jest to jedynie dyskusja akademicka? Zadajmy więc pytanie inaczej – ilu pacjentów, którzy w dobie COVID-19 doznało udaru mózgu czy zawału serca, rzeczywiście było zakażanych koronawirusem, a ilu odstawiło stosowane wcześniej przewlekle leki na cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, dyslipidemię… o nadciśnieniu rozmawialiśmy poprzednio. Dziś kilka słów o statynach.

Czy w czasie COVID-19 należy w ogóle przejmować się cholesterolem? Czy warto? Można przekornie powiedzieć, że to zależy – od naszych planów zdrowotnych na>