Wypalenie zawodowe. To nie jest chwilowe poczucie, że “mam tego wszystkiego dosyć”
Cykl: Wypalenie zawodowe
To może być młody rezydent, kilka lat po ukończeniu studiów - albo doświadczona ordynatorka, z wieloma latami praktyki. Zazwyczaj media donoszą później o liczbie godzin pracy, po których nastąpiła śmierć. Bywa, że jest ich 20, zdarza się, że 48. Rekordzistka, 44 letnia anestezjolożka, dyżurowała 94 godziny. Aż do nagłej śmierci, z japońska zwanej karoshi, czyli “śmierć z przepracowania”. Tylko, że to nie dzieje się w znanej ze specyficznego stosunku do pracy Japonii, a w Polsce. I jak pokazują najnowsze badania, ten dramatyczny finał może mieć początek w innym groźnym dla lekarzy syndromie - wypaleniu zawodowym.
Wypalenie – czyli co?
Samo wypalenie zawodowe ma - jak na pojęcie medyczne - dość krótką historię. Choć sam termin wprowadził po raz pierwszy Herbert Freudenberg w 1974 roku, to z tym syndromem związane jest przede wszystkim nazwisko Christiny Maslach. Ta amerykańska badaczka w końcówce lat 70. i na początku 80. XX wieku prowadziła serię badań dotyczących objawów i konsekwencji zjawiska nazwanego “Burn-out”. Zauważyła, że niektórzy zmotywowani, pełni pasji i przekonania o wadze swojej pracy ludzie stawali się po miesiącach (a czasami latach) pracownikami pełnymi rutyny, zniechęcenia i frustracji. Gdy przeanalizowano bliżej ich zachowanie i stosunek do pracowniczej rzeczywistości okazało się, że łączą>