Ból vulvodynia, czyli czerwony alert bólowy dla wielu specjalistów
Główne dolegliwości
„Pani doktor, jest pani moją ostatnią nadzieją” – to pierwsze słowa, które często słyszy ginekolog od pacjentki cierpiącej z powodu vulvodynii. Aby łatwiej zrozumieć chorobę i problem, przyjrzyjmy się na przykład Agnieszce.
Agnieszka skończyła 35 lat. Ma jedno dziecko, które urodziła siłami natury 3 lata temu. Przyszła do mnie, bo ma problem ze współżyciem. W zasadzie to już w ogóle nie współżyje, bo w trakcie penetracji tak bardzo ją boli, szczypie i swędzi, że seks kojarzy się jej zawsze z bólem i z nieprzyjemnymi odczuciami. Kiedy Agnieszka opowiada o swoich objawach, płacze i mówi, że już wszyscy mają ją „za wariatkę” i że „ma problem w głowie”. Ginekolodzy robią posiewy z pochwy, posiewy moczu, które są jałowe. Agnieszka także od dłuższego czasu po stosunku ma dodatkowo zakażenia układu moczowego. W tym miejscu zacytuję Agnieszkę:
„Pani doktor, mam już dość, nie chcę dłużej tak żyć, życie z mężem się psuje, zaraz mnie zostawi, często płaczę i w zasadzie to wszystko nie ma sensu”
W wywiadzie z Agnieszką zwraca uwagę fakt, że po porodzie, kiedy jeszcze nie czuła bólu, ale miała małe pożądanie, często współżyła bez ochoty. Odczuwała często suchość pochwy i cierpiała na nawracające zakażenia grzybicze sromu i pochwy, jak mówi Agnieszka:
„Pani doktor,>